ERASMUS 2020 NORWEGIA

ERASMUS 2020 Norwegia

Czyli jak przetrwać w Norwegii 5 miesięcy…?

Na samym wstępie chciałabym napisać, skąd w ogóle wzięła się moja chęć na napisanie bloga. Otóż przed wyjazdem do Norwegii nie mogłam tak naprawdę nigdzie doszukać się jakichś wskazówek czy przeżyć z Erasmusa właśnie ze Skandynawii. Jak się przygotować? Czego oczekiwać? Czy w ogóle warto jechać? Postanowiłam, że jak już pojadę na mojego Erasmusa to pomogę tym, którzy przygotowują się do wyjazdu tworząc bloga i podzielę się moimi doświadczeniami i spostrzeżeniami po wyjeździe.

I oto jest! Blog i poradnik w jednym! Czego spodziewać się na Erasmusie w Norwegii! 😊


Jeden z fiordów po drodze do Bergen 😍


Moja przygoda z Norwegią zaczęła się w styczniu 2020 roku. Na wstępie dodam, że nie wybrałam się na mroźną północ Skandynawii ale na samo południe- do uroczego miasteczka Kristiansand.

 

Kristainsand-
 małe, ale urzekające miasteczko




Dość długo zastanawiałam się czy wyjechać na Erasmusa do Norwegii, przede wszystkim czy będę miała wystarczające finanse💲- w końcu Norwegia to drugi najdroższy (zaraz po Szwajcarii) kraj na świecie.

Drugą rzeczą było zaklimatyzowanie się w innym kraju- mentalność Norwegów 👀znacznie odbiega od naszej polskiej, nie tak łatwo nawiązać przyjaźnie.

Trzeci aspekt- 5 miesięcy z dala od domu🏡 i bliskich, a co jeżeli mi się nie spodoba?

Czwary aspekt- mój Erasmus miał się odbyć w ostatni semestr mojego ostatniego roku studiów📝 licencjackich (skandynawistyka), co za tym idzie- moją pracę licencjacką musiałabym dokańczać i pisać w Norwegii, kontaktując się z promotorem jedynie mailowo.

Przede wszystkim na moją decyzję o wyjeździe skłoniły mnie koleżanki i ich już poprzednie doświadczenia z Erasmusem, czy innymi wyjazdami zagranicznymi jak np. Au Pair. Warto też wspomnieć, że sama będąc na studiach angażowałam się w pomoc studentom zagranicznym, a mianowicie zostałam buddym- osobą która pomaga Erasmusom przyjeżdżającym do Polski zaklimatyzować się w nowym miejscu: zaprowadzić do akademika, pokazać miasto, interesujące miejsca. Miałam więc styczność z ESN-em ( Erasmus Student Network) i mniej więcej wiedziałam czego mogę się na takim wyjeździe zagranicznym spodziewać, jak mniej więcej wygląda organizacja. Muszę przyznać, że bardzo spodobało mi się przebywanie wśród zagranicznych ludzi, wymienianie poglądów, zwyczajów, rozmowa po angielsku.

 Jeżeli chodzi o Norwegię co prawda nie znałam nikogo, kto byłby już w tym kraju ( zazwyczaj były to Hiszpania, Włochy czy Czechy…zupełne przeciwieństwa), a także w internecie ciężko było doszukać się jakichkolwiek informacji z przeżyć w tym właśnie miejscu.

Po długim analizowaniu za i przeciw stwierdziłam… raz się żyje! Czas coś zmienić. W końcu gdzie najlepiej nauczę się i podszkolę języka jak nie w samej Norwegii?!

Postawiłam na optymistyczne nastawienie:

- Po pierwsze dofinansowanie z Erasmus+- w przypadku Norwegii było to 500 € miesięcznie na okres 4,5 miesiąca ( ta kwota wystarczała tylko na pokrycie akademika)

-  Moje własne oszczędności

- Dodatkowe, comiesięczne stypendium rektora w kwocie 600-set złotych 

- Plus wsparcie od rodziców.

 

Pomyślalam.. chyba nie będzie aż tak źle! J

 

 JAK SPAKOWAĆ SIĘ AŻ NA 5 MIESIĘCY??😳

                                Lotnisko w Gdańsku

I tutaj zaczyna się problem…haha. Co jest rzeczywiście potrzebne a co jest zbędne? Zdecydowałam się na dwie duże walizki, każda po 20kg (niestety nie mam 3 ręki a potem trzeba   jakoś poradzić sobie z bagażem podczas dalszej podróży), + jeden plecak na siebie. Oczywiście biorąc pod uwagę fakt, że nie wiadomo czy właściwie będę wracać w trakcie Erasmusa do Polski trzeba było spakować się na każdą porę roku i pogodę jaka w Norwegii w ciągu tych 5/6 miesięcy może mnie czekać…

Analizując:

- styczeń, luty, marzec- śnieg, deszcz, ZIMNO, mokro, wietrznie (to jednak wybrzeże Norwegii)

- kwiecień, maj, czerwiec- znacznie cieplej z początkiem kwietnia, deszcze, upały na skraju maja/czerwca

Co w takim razie wziąć? Wychodzi na to, że WSZYSTKO ;p

NA CO SIĘ NASTAWIĆ?


Każdy kto słyszał już trochę o Norwegii, bądź ma może tam jakąś rodzinę, która zna tamtejsze realia na pewno wie, że jedzenie jest strasznie drogie. No cóż.. smutne, ale prawdziwe.

Dla każdego kto po raz pierwszy wybiera się na zakupy do sklepu.. nie ukrywam, będzie to szok. Ceny w sklepach w porównaniu z polskimi są nawet do 3..4 razy wyższe. Dla porównania chleb u nas kosztuje z 3-4 zł, tam chleb mieści się w granicach 20- 50 koron, czyli 8-20 złotych polskich.

Dlatego zachęcam aby wziąć ze sobą (jak to na prawdziwego „polaka cebulaka” przystało ;p) najpotrzebniejsze produkty spożywcze.

PAKOWANIE

Moja alternatywa1 walizka z jedzeniem (albo chociaż połowa niej) , 2 walizka- na ciuchy.

ü  Proponowana lista 1 walizki:

przyprawy: typu sól, pieprz, curry, słodka papryka..( itd. itd..) Uwierzcie, nie opłaca się kupować tego na miejscu, jest to bardzo lekkie i nie zajmuje dużo miejsca w walizce, a na pewno się opłaci

- suchy prowiant: makarony, kaszę, ryż (być może sosy w proszku, jeżeli ktoś jest zwolennikiem)

- słodycze: jeżeli jesteś łasuchem, warto wziąć ze sobą chociaż mały zapas batoników czy wafelków, czekoladek.

- alkohol!: do bagażu rejestrowanego legalnie jest przewieźć do jednego litra alkoholu. Warto, zdecydowanie warto wziąć ze sobą taką jedną butelkę ( co to za Erasmus bez dobrej imprezy ;p)

 butelka na wodę!- woda w Norwegii jest czysta jak kryształ, nie opłaca się kupować wody butelkowanej. Mając przy sobie taką butelkę można napełnić ją czystą wodą z kranu praktycznie w każdym miejscu.

ü  Proponowana lista 2 walizki:

- buty górskie!- Norwegia to przede wszystkim natura, dużo skał, które przez deszcz mogą być śliskie, a na ziemi może pojawić się trochę błota ;/ warto jest zaopatrzyć się w wygodne sportowe buty, a uwierzcie mi.. będzie wiele wędrówek, a dużo jest miejsc do zwiedzania.

- kurtka z kapturem, najlepiej przeciwdeszczowa! + jakiś mały parasol

- swetry!- zarówno te grubsze jak i cieńsze

- strój sportowy- nigdy nie wiadomo czy nie najdzie kogoś ochota na poranny jogging, czy uczęszczanie na siłownie- tak jak było to w moim przypadku, i właściwie większości Erasmusów, naprawdę warto

- ciuchy nieprzemakalne- szczególnie jeżeli ktoś planuje wypad na narty

- grube skarpety (oczywiście takie żeby zmieścić nogę w bucie ;p)- zimą potrafi być zimno i mokro, dla tych co uwielbiają ciepełko- weźcie ciepłe skarpety! Nie tylko stópki. Ale bez obaw! W akademikach jest ciepło i przyjemnie, chodzi tutaj bardziej o spędzanie czasu na zewnątrz.

-  rękawiczki i czapka- myślę, że to oczywiste ale wspomnę tak dla zasady ;p

- suszarka do włosów- szczególnie w zimę, gdy spieszymy się na uczelnię rano a włosy jeszcze mokre ;( Nie chcemy rozchorować się na naszym Erasmusie!

- apteczka z lekami!-  à propos rozchorowania.. bardzo zachęcam do wzięcia chociaż jakichś leków, tym bardziej na przeziębienie. Warto mieć coś pod ręką, a w czasie zimy nie trudno o ból gardła czy kaszel + plus jak zwykle niepotrzebne dodatkowe wydatki na miejscu. Mi, jako że w zimę zawsze męczy mnie ból gardła, taka apteczka bardzo się przydała.

moja propozycja: witamina D3 i tran, syrop na kaszel, tabletki na gardło, saszetki na przeziębienie do wypicia na gorąco, plastry, woda utleniona w razie zakażeń, i nieprzewidzianych wypadków.

- przyrządy do pielęgnacji jak np. nożyczki, pilniczek plus jakaś nitka i igła- w razie gdyby coś się popsuło

PRZYJAZD I PIERWSZE DNI NA UCZELNI

Kiedy już z lotniska busami wraz z koleżankami dostałyśmy się na naszą wymarzoną norweską uczelnię, w środku czekali na nas buddy- powitali nas, dostałyśmy koperty z naszymi kluczami/chipami do akademika  i zaprowadzili nas pod same drzwi.  W skrócie opowiedzieli co i jak, powiedzieli że w razie jakichkolwiek problemów możemy się do nich zgłaszać. Bardzo miło z ich strony J

W ciągu następnych dni czekało nas powitanie przez uczelnię, wykładowców, poznaliśmy skład ESN, dosłownie wszystkie najpotrzebniejsze informację. Innego dnia miało miejsce oprowadzenie wszystkich przyjezdnych studentów zagranicznych po uczelni, podział na grupy z leaderem BUDDY oraz integracja- wspólne gry i rozmowy.

I tak się zaczęło..

Zdjęcie odkopane niestety z instagrama

AKADEMIK

Cena akademika to od ok. 3000 aż do 5000 koron na msc.





CO STUDIOWAŁAM?

Moimi przedmiotami były: historia literatury oraz historia języka. Koniec- tylko dwa przedmioty… TYLKO ale za to  każdy po 15 ects –ów! Na całe szczęście pokrywały się ze wszystkimi moimi przedmiotami w Polsce, tak że po powrocie nie musiałam zaliczać żadnych dodatkowych egzaminów.

WYKŁADY

Nie ukrywam… Pierwsze dni były dla mnie totalnym szokiem, pierwsze starcie z native’ami, każdy mówi trochę inaczej, w swoim dialekcie, mowa także nie za wolna.

Ale jak to zazwyczaj początki- nie są łatwe! Kwestia czasu. Po jakimś tygodniu oswoiłyśmy się z faktem, że przecież nie będziemy w stanie wyłapać sensu każdego słówka, a najważniejsza jest ogólna treść i zrozumienie. Bez obaw- do każdego wykładu można było wrócić na spokojnie po zajęciach w dowolnej chwili. Niemal wszystkie wykłady wrzucane były w formie prezentacji na stronie uczelni przeznaczonej do danego przedmiotu.

Na początku nie było także jakiegoś szczególnego powitania dla nas, a byłyśmy.. tylko 3 jako osoby z  zewnątrz. Acha nie dodałam- wykłady były prowadzone normalnie z Norwegami, nie należy nastawiać się na jakieś ulgi. Nikt nie będzie patrzeć, że nie jesteśmy z Norwegii i trzeba nas traktować jakoś specjalnie… :/ Także jeżeli chodzi o jakieś zaliczenia czy egzaminy.

Jeżeli chodzi o formę obu zajęć, to odbywały się one zawsze w kolejności:

Wykład- praca w grupach- seminaria (czyli podsumowanie zadanej nam po wykładzie pracy w grupach)


ZAJĘCIA W GRUPACH

I tutaj przechodzimy, mogło by się wydawać do najciekawszej części. W końcu okazja porozmawiania z młodymi (chociaż nie zawsze, niektórzy mieli nawet z 30, 50 lat) Norwegami.

Nie nastawiajmy się w tym przypadku na wylewność i wielkie przyjaźnie. Typowy Norweg odpuka swoje i do widzenia ;p Oczywiście Norwegowie będą dla nas mili i uprzejmi, będą się uśmiechać, ale nie liczmy na nic więcej niż na słynny small talk.

Oczywiście nie chcę tutaj wrzucać wszystkich do jednego worka, w końcu każdy jest inny, ale jest to najczęściej spotykany obraz Norwega.

Nie było może i jakiś extra ralacji i śmiechu, co niektórzy naprawdę bardzo mnie denerwowali.. nie ukrywam ,zero komunikacji i chęci współpracy, ale większość okazała się bardzo sympatyczna i pomocna, jeżeli czegoś nie wiedziałam bądź miałam z czymś problem.

 Zdarzało się, że dana osoba siedziała ze mną i tłumaczyła o co dokładnie chodzi w zadaniu i razem próbowaliśmy dojść do rozwiązania i wspólnych wniosków.


Pracę licencjacką też udało się napisać!👏😉

 

ORGANIZACJA ESN

No i w końcu! ESN. Jak to wygląda w Norwegii? Otóż to, okazuje się, że w kraju reniferów, nie wygląda to identycznie jak w Polsce. Oczywiście zamysł jest te sam- organizowanie czasu młodym zagranicznym studentom.

Różnica tkwi w systemie buddy. Tutaj nie zostaje nam przydzielony jeden buddy dla każdej osoby- w Norwegii buddy przydzielony zostawał całej grupie! Jeden buddy był leaderem kilkunastu osób, zabierał nas na „hikingi”, informował o wydarzeniach dla grupy ( wydarzenia, tzw. eventy główne dla wszystkich były oddzielne i ogłaszane na dostępnej dla wszystkich grupie na What’s Appie bądź Facebook’u).

To właśnie z leaderem na początku każda grupa spędzała czas, integrowała się ze sobą i chodziła na słynne domówki.

    Zdjęcie plaży w Stavanger

JAK WYGLĄDA ZABAWA W NORWEGII?


Oprócz gier integracyjnych jak: gry planszowe, karty, spotkania przy norweskich waflach i kawie, hikingi, international pub (prezentacje poszczególnych krajów), global village (przygotowywanie stoiska z jedzeniem swojego kraju)…itd….itd.. odbywały się regularnie także PREPARTY bądź DOMÓWKI! J

O co chodzi? Już tłumaczę! Przed każdym co czwartkowym wyjściem do klubu, były przez buddych organizowane preparty, gdzie erasmusi mogli zintegrować się przed imprezą i napić się alkoholu ( no chyba, że stać kogoś za kupowanie alkoholu za majątek w samym klubie ;p).

Szczerze mówiąc to właściwie ta część wszystkich rozrywek była jedną z najlepszych!

Było przy tym kupy śmiechu, a także łatwo było bliżej poznać obcych jeszcze dla nas ludzi.

Graliśmy głównie w karty (oczywiście gry opierały się na piciu alkoholu ;p), graliśmy w beer ponga lub gry oparte na wykonywaniu przez nas zadań.

Grafik był prosty… W ciągu tygodnia nauka, może jakiś małe eventy, w weekend imprezy a jako niedzielny odpoczynek tradycyjnie- hiking!

Muszę przyznać, że ten system bardzo przypadł mi do gustu! Może i Erasmus w Norwegii nie wydaje się aż tak szalony jak w innych krajach, ale trzeba przyznać, że właśnie to jak wygląda i różni go od innych czyni go wyjątkowym! To nie tylko zabawa  ale także poznawanie prawdziwej przecież Norwegii. Hikingi, domówki, norweskie wafle, natura!- czego chcieć więcej?!...


Po hikingu przyszedł czas ma wafle <3


Wspólne granie i naleśniki ;p 


Galobal village- ale były pyszności!


WYCIECZKI

Erasmus jak to Erasmus, nauka wiadomo na pierwszym miejscu… ale bez podróżowania i poznawania kraju się nie obejdzie!;p

Tutaj niespodziewana epidemia koronawirusa trochę pokrzyżowała nam plany, a mianowicie wycieczki zorganizowane były przez organizację z ESN, i miały odbyć się w formie bardziej zintegrowanej, to znaczy jedna wycieczka dla wszystkich.

Ale nic straconego! Na szczęście w Norwegii koronawirus nie był taki straszny, kraj dość szybko się z nim uporał w większej mierze i już pod koniec maja mogliśmy zorganizować sobie sami wycieczki. (Po prostu były one w mniejszym gronie – a w mniejszym gronie przecież łatwiej o zżycie się z ekipą i bliższe zapoznanie! J )

Nie chcę tutaj za dużo rozpisywać się na ten temat (mam na myśli podróżowanie), za dużo byłoby opowiadać, dlatego postanowiłam, że po prostu powrzucam wybrane zdjęcia. Myślę, że przy tak pięknych widokach jakie udało mi się zobaczyć, nie trzeba używać żadnych słów… WIDOKI BYŁY PRZEPIĘKNE!

Tutaj akurat wodospad w Hordaland, Steinsdalsfossen

Jeżeli miałabym opowiedzieć w skrócie co warto w tym przypadku zaplanować.

Zdecydowanie polecam wynająć samochód (chyba, że ktoś przypłynął promem i ma swój) i zrobić sobie wycieczkę wzdłuż wybrzeża, poodkrywać „zakamarki” Norwegii i naturę.

Siedząc w mieście nie doświadczymy prawdziwej Norwegii. Dopiero wyruszając na wycieczkę np. w stronę Bergen, przejeżdżając także przez Stavanger, po drodze odkryliśmy to co zapiera dech w piersiach: fiordy, góry, wodospady.. Norwegia jest naprawdę piękna!

Koszty nie były wcale takie złe: można by powiedzieć nie były wcale złe, szczególnie, że podróżowaliśmy w grupie. Płaciliśmy tylko praktycznie za wynajem samochodu, przepłynięte promy, czy płatne drogi, parkingi drobne zakupy w sklepach. Jakieś jedzenie oczywiście można zabrać ze sobą- wspólnie dzielony posiłek i… voilà! Nie trzeba wydawać fortuny!

 

Zdjęcie po drodze do Bergen


KRÓTKO O NASZEJ WYCIECZCE

PREIKESTOLEN + BERGEN

 Nie pamiętam już dokładnych kosztów całej wycieczki ale podróżując do Bergen w 8 osób, za wynajem Airbnb z noclegiem na dwa dni i samochód na jedną osobę wyszło dokładnie 109,52€ (ok 490 zł). Nie tak źle jak na norweskie ceny J.

Planem naszej wycieczki było odwiedzenie po drodze Preikestolen- słynnej platformy skalnej z pięknym widokiem na ogromny fiord Lysefjord, liczącym ponad 40 km. Troszkę musieliśmy się powspinać ;p. Następnie stamtąd dalej do Bergen gdzie robiliśmy przystanki i zjeżdżaliśmy trochę z trasy, aby podziwiać wybrane fiordy i wodospady).

Z racji tego, że większość z nas była już w Stavanger, które jest po drodze do Preikestolen  nie odwiedziliśmy już ponownie tego miejsca. Jednak dla tych, którzy planują podróż i chcą zwiedzić wszystko za jednym zamachem polecałabym aby zatrzymać się w Stavanger i pozwiedzać miasto. Jest naprawdę urocze. J

Poniżej kilka fotek z podróży :

PREIKESTOLEN

Preikestolen (tak to my na zdjęciu :p)

                                                            
Lysefjord, Preikestolen- typowy Kvikk Lunsj w podróży ;)

Jedno z ulubionych zdjęć <3



BERGEN

Bryggen

Centrum

"Świątynia" w centrum- bez sesji zdjęciowej się nie obyło ;p


Kwiatowe centrum Bergen

Hardangerfjorden po drodze do... Bergen! :)

Po pięknej pogodzie przyszedł śnieg,
tutaj podróż powrotna, nie wzdłuż wybrzeża ale tym razem w głębi kraju


Zobaczyliśmy też tęczę w całości

Wodospad w Hordaland

   STAVANGER

Piękne uliczki w Stavanger

Zachód słońca nad morzem w Stavanger



Miecze wikingów w Hafrsfjord, Stavanger

Stare ulice Stavanger

Stavanger


Port w Stavanger


FLEKKERØY

Pogoda dopisywała, widoki NIEZIEMSKIE! *.*
                                                                               


Typowa norweska czerwona chatka...





Mały mostek... idealny aby przystanąć i popodziwiać widoki :3



MONSØYA
                        Na koniec zdjęcia z dwudniowej wycieczki do willi w Monsøya...było cudownie!


Taki czekał mnie poranek... :3


Na wyspę musieliśmy dostać się... łódką właściciela!
(zdjęcie poniżej)


Jacuzzi do użytku w dzień i w nocy :3

Tak wyglądałą nasza chatka.. 👀😍

Taki widok czekał na mnie po wyjściu z budynku...💗

Z tych skał wielu z nas skakało do wody..
 ja się nie podjęłam 😂

KONIEC!

Na koniec nasza ekipka na tarasie w Kristiansand ;)

I to na tyle...

Mam nadzieję, że czytającym spodoba się mój blog i być może przyda się osobom planującym podróż do Norwegii :)  Erasmus to czas niesamowitych przygód, doświadczeń z inną kulturą, poznawania ludzi z całęgo świata... i wspaniałych wspomnień... 
W razie pytań służę pomocą!


Pozdrawiam, Zuzia!😋



Komentarze

Prześlij komentarz